Witajcie,
Obiecałem wam recenzje, i oto jest. Nie zdążyłem co prawda z opisem dokonań grupy The Black Keys (utknąłem gdzieś na wysokości albumu live), ale za to mam coś jeszcze lepszego. Dziś opowieść o czasach przeszłych, muzyce akustycznej, która potęguje swój przekaz nie za sprawą narastającego bitu, nie dzięki tańczącym w teledyskach, nastoletnim kuso odzianym pannom, a dzięki mocy, która w niej drzemie. Moc ta jest wielka, bo potrafi zaczarować na wiele, wiele godzin, zatracając w poczuciu słodkiego rozmarzenia. Zapraszam was do recenzji albumu grupy Mumford and Sons, która już od ponad tygodnia zawładnęła moją głową. Ale najpierw zwiastun, wideoklip, żeby wyrazić się zacniej. Miłego słuchania!