niedziela, 28 listopada 2010

Awaryjnie bez dymów. Recenzja koncertu NiPU, Klub Awaria 27 XI 2010r.

Witajcie,

Z wczorajszej puli wydarzeń, obraliśmy za cel klub Awaria, mieszczący się na rogu ulic Mikołajskiej i św. Krzyża. Przyczajony w piwnicy lokal, nie od wczoraj zapewnia bywalcom hektolitry trunków i godziny muzyki na żywo. Można śmiało powiedzieć, że Awaria znajduje się w ścisłej czołówce klubów muzycznych Krakowa.
Coś jednak się zmieniło. Z dniem 15 listopada wprowadzono restrykcje, które uderzyły także i w to miejsce. Z lokalu zniknął dym i palacze. Jedni z zadowoleniem przyjęli nowe przepisy, inni pojedynczo i grupkami wystawali na zewnątrz, marznąc i zacierając ręce w kłębach dymu.



Nie wybraliśmy się jednak do Awarii po to by ocenić czy w niej pachnie czy nie, wybraliśmy się na koncert zespołu NiPU, na którego recenzję zapraszam!

sobota, 27 listopada 2010

Horror w tęczowej oprawie

Materiał pochodzi z bloga Niezależnego Recenzenta Miejskiego

NIE MAM "ZIET"- za co serdecznie przepraszam... uciekło, ale już je gonię!

Witajcie,

Jak już pewnie zauważyliście, na stronie pojawił się kalendarz z nadchodzącymi wydarzeniami, które nawiedzą miasto Kraków. Kalendarz, wypełniam po brzegi nadchodzącymi koncertami, wystawami czy wykładami- słowem, wszystkim co związane z szeroko pojętą kulturą. Kalendarz byłby niczym, gdybym nie trzymał się go, i za jego sprawą nie czynił recenzji nowych. Nie inaczej jest z jego premierą.
Z szerokiego grona dzisiejszych koncertów, wybraliśmy jeden, który z tych i innych powodów wydał nam się ciekawy. Koncert, czy raczej projekt, miał miejsce w Dębnickim Centrum Kultury- Tęcza, małym zacisznym i klimatycznym kino-teatrze, który przycupnął tuż obok Mostu Zwierzynieckiego. Skrótem- recenzja poniższa, dotyczy wizualizacji, i muzyki, kinematografii, Południcy, Żmija, Ducha i Wnętrz, nie koniecznie w tej właśnie kolejności. Do recenzji serdecznie zapraszam.

piątek, 26 listopada 2010

NIECODZIENNIK MUZYCZNY - 04.11.2010 - Niecodzienna Brodka

Wiadomość o nowej płycie Moniki Brodki, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia- pomyślałem "ot, kolejny gniot made by pop gwiadken from idol". Do płyty więc nie zajrzałem i nie miałem nawet zamiaru, znając wcześniejsze dokonania artystki. Sytuacja zmieniła się diametralnie w chwili gdy nastał ten czas- czas nudy i nicnierobienia, kiedy nawet meteoryt przelatujący za oknem nie jest w stanie wyrwać nas z stanu bliskiemu letargowi. Po wklepaniu adresu youuuutubbbbba, na pierwszej stronie wyświetlił się klip M.B. "W pięciu smakach"- gorzej już być nie mogło, a terapia wstrząsowa mogła pomóc, więc kliknąłem "play". Nie stało się nic nadzwyczajnego, ale uruchomiłem klip raz jeszcze i jeszcze raz, i nim się obejrzałem już w rękach miałem płytę artystki- świeżą, pozbawioną oczekiwań, nadmuchanej pychy czy podpowiedzi gwiazd "szajsbiznesu". Płyta zaskakiwała z każdym kolejnym kawałkiem- dziś wydaje mi się że tylko jeden lub dwa utwory nie są najlepsze, ale wciąż mogą spokojnie przebić się przez cały ten szajs puszczany w wszelakich popkulturowych mediach. Zaskoczyły mnie nie tylko słowa, zalatujące lekko poezją, ale i ciekawe kompozycje, które pozwoliły już po pierwszym przesłuchaniu płyty na stwierdzenie, że o ile pani M nie zmieni po tym materiale pomysłu na siebie to może już niebawem dorobimy się własnej wersji Bat for lashes, czego wam i sobie życzę.

A by nie być gołosłownym poniżej utwór "Saute", który przypadł mi niezmiernie do gustu.


N.R.M.






Wrzesień