czwartek, 8 kwietnia 2010

Do wah diddy

Wiosno przybyłaś! 

I tak mnie zajęłaś, że zapomniałem o notatkach na blogu... ups...

Bywa i tak, że by znaleźć temat do recenzji przeczekać trzeba huk armatnich dział i krzyk barbarzyńskich hord. A ja czekałem, czekałem i wreszcie doczekałem się czasu gdy na spokojnie mogę zrecenzować trzy płyty jakie niedawno ujrzały światło sklepowych witryn. 


Oczywiście, wszystko należy serwować z umiarem, dlatego jeden wpis, jedna płyta:)

Dziś skupimy się na... Dodekafonii Grabaża i zespołu Strachy na Lachy. 

Ta niezwykle płodna w twórczości formacja, po raz kolejny udowadnia nam, że nie śpi a obserwuje i tworzy muzykę, która przypadnie do gustu szerokim masom młodzieży. No tak, płyta skierowana jest do słuchaczy w wieku od 12 do "dwudziestuparulat", przy czym "dwudziestoparolatkowie" wysłuchają jej bardziej z sentymentu do Grabaża niż z rzeczywistego przekonania o wielkości, twórczości rzeczonego zespołu. 

Niemniej jednak materiał zamieszczony na płycie, podzielony na 11 utworów, prezentuje się przyzwoicie, na tle wybryków Polskiej sceny muzycznej.

Kto nie wie o czym piszę, może przywitać się z poniższym materiałem, ale tylko przy stwierdzonym uszkodzeniu słuchu, skończeniu 21 lat i na własną odpowiedzialność!



Ale, ale, wracajmy do tematu Dodekafonii. Tytuł płyty, tak dla wyjaśnienia nie jest tylko śmiesznym słowem, ale nazwą techniki muzycznej, opierającej się na ciekawych zasadach. Kogo interesują szczegóły, winien zasięgnąć informacji ze źródeł encyklopedycznych lub... pseudo encyklopedycznych jak np Wikipedia.

Płyta choć artyzmem nie powala, i niestety znów trąci grafomanią tekstów, jest przyjemna, zwłaszcza kiedy chcemy posłuchać czegoś podczas sprzątania. Energetyczna, nieszkodliwa i na tyle prosta, że nie atakuje nas głębokimi aluzjami. Ot kawałek muzyki od Grabaża, który chyba już na zawsze rozstał się z czasami kiedy Welwetowe Swetry czy Ezoteryka Poznania miała sens. 

Myliłby się jednak ten, który uważa, że skoro Grabaż współpracuje ze Strachami, nie odwołuje się do wcześniejszej twórczości. Oczywiście, muzycznie słychać przedłużenie tego czego mogliśmy posłuchać na Pile Tango, Strachy na Lachy, Autorze czy Zakazanych piosenkach. W tekstach jest już jednak ostrzej, czy to za sprawą "Żyję w kraju" ostro nawiązującego do Polskich realiów politycznych, czy "Chory na wszystko", gdzie w tekście Grabaż jasno zaznacza

"Ty ciągle i wciąż masz mi za złe, że już nie mieszkam w Punk Rock City
Mieszkam w całkiem innym miejscu Polski i cierpię na syndrom sztokholmski

Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości złe piosenki o złym systemie
Polska przychodzi do mnie tylko po autograf dla miłości zaś jestem złudzeniem"

Dobre podsumowanie, w sumie racją jest że od czasów kiedy ukazały się Marchef w Butonierce i Bułgarskie Centrum, w twórczości artysty więcej jest wyrazów miłości i ballad, niż rzeczywistego buntu. 

Co do muzyki na płycie. Jak już zaznaczyłem, nie jest agresywna- pomimo świetnych partii gitar i ściany dźwięku, która narasta by zjeść słuchacza, wszystko jest na tyle stonowane by nie dawać złudzeń o ewentualnym powrocie. 

Dodatkowo, każdy mocniejszy utwór stłumiony jest następnym, który wręcz usypia... i tak mamy w przypadku piosenki Ostatki, po której pojawia się długie i nudne Cafe Sztok. 

Największe wrażenie zrobił na mnie utwór Dziewczyna o chłopięcych sutkach, nie tylko za sprawą odkręconego tekstu, ale także wspomagającej Grabaża pani Natalii Fiedorczuk. 

I za tekstem piosenki... 

"Czy jeszcze dalej wyliczać mam?"

O tym, czy płyta jest dobra, przekonać możecie się sami, w końcu jest youtube, a przede wszystkim sklep :) Co najciekawsze, w pierwszym miesiącu po wydaniu, album zanotował spory sukces- uznano go bowiem za najlepiej się sprzedający. 

Muzyka zespołu- cóż, nie każdy ją pokocha, nie każdy przy niej odleci- wielu ominie ją szerokim łukiem by trafić, może na albumy, które zaproponuje już niebawem. 

A teraz czas na ocenę...

W skali 1/10 N Dodekafonia otrzymuje kolejno:

Muzyka ...............................N N N N N N N N N N N

Teksty..................................N N N N N N N N N N (nie każdy odleci, nie każdemu się spodoba, wielu powie że to grafomania)

Cena......................................N N N N N N N N N N

Okładka.................................N N N N N N N N N N  (z uwagi na to że lubimy Rumuńskie klimaty :)

Ogółem..................................N N N N N i (N na zachętę) N N N N 

WiĘści dziś nie będzie. Komentować opóźnień na rondzie Ofiar Katynia nie będę- znów coś wykraczę i będzie na mnie. Widać nawet Inspektor Gadżet nie pomógł w sprawnym trzymaniu się terminów:(

Śmierdzące kupy na chodnikach i trawnikach też już były, więc temat uważam za wyschnięty. Pozostaje więc tylko budowa nowego biurowca na ulicy szlak, w sąsiedztwie pałacu Tarnowskich, ale ten temat... a zresztą!

1. Budują biurowiec w parku Jalu Kurka. "To skandal"

Tak oczywiście to skandal. Po raz kolejny okazuje się, że w Krakowie nie można nic wybudować, ni odnowić. Nie da się, bo zawsze komuś będzie to przeszkadzać. Co prawda inicjatywa ocalenia hotelu Forum jest słuszna, ale oprotestowanie budowy biurowca na zdewastowanej działce sąsiadującej z ZAMKNIĘTYM parkiem, uważam za irracjonalność. Jak czytamy w artykule, sąsiedzi parku oburzeni są planami budowy z uwagi na to, że park jest jedynym obszarem zielonym w okolicy i jest on niezbędny do prawidłowego funkcjonowania kwartału. Zgadzam się z tym, że sam obszar zielony zamknięty jest od lat 3 i nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Lepiej więc oprotestowywać i patrzeć jak zarasta nam przestrzeń zielona, niż pozwolić na budowę biurowca, którego inwestor pewnie w przyszłości starać się będzie o to by dokonać rewitalizacji parku- choćby ze względu na prestiż budowanego obiektu. Kraków.



Na zakończenie - dobra rada dla wszystkich na te wiosenne dni...



Niezależny Recenzent Miejski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość, oddzwonię wkrótce, choć może niekoniecznie mi się uda:P


Wrzesień