poniedziałek, 15 marca 2010

Osiemdziesiąt jeden i pół żywiołu

Witajcie, 

Po czasie zadumy i przemyśleń na temat ciał astralnych i kondycji polskiej piłki nożnej powracam do was z recenzją świeżutką. 

Czegoż dotyczyć będzie wpis? 

Festiwal 3 Żywioły i jego wpływ na moją psychikę- subiektywnie i niezależnie :)

W niedzielne przedpołudnie, można robić trzy rzeczy. 

1. Iść na spacer- niestety odpadło bo pogoda wczorajszego dnia przywitała nas deszczem, 

2. Iść do kościoła - owszem można, 

3. Spać.

Mnie nie dane było zakosztować żadnej z w/w czynności z uwagi na festiwal, na który wybrałem się wraz z Niezależną. 

Festiwal, odbywał się od piątku do niedzieli, w budynku NCK im. Cypriana Kamila Norwida. Oczywiście dojechać tam ode mnie, nie jest tak prosto, więc zmokłem i lekko zmarzłem, ale wreszcie wszedłem do rzeczonego budynku z uśmiechem na ustach i chęcią zdobycia wiedzy.

Pierwszy punkt programu- warsztaty fotograficzne, nie zraził mnie ani tym, że sala wypełniona była po brzegi, nie przeszkadzało mi też to że ktoś chuchał mi do ucha- nie. Było nawet całkiem przyjemnie. Ciemno, kameralnie, przytulnie. I gdyby nie pan prowadzący byłoby to nawet miłe doznanie. Niestety pan prowadzący, a jak się później okazał współorganizator, oraz jeden z 2 prowadzących całą imprezę, pozbawił mnie lwiej części przyjemności płynącej z tegoż spotkania. Nie będę rozwodził się na temat wszystkich wad, które wytykałem mu w głowie, napiszę tylko, że odniosłem (subiektywnie!) wrażenie, że pan wie wszystko o wszystkim i nikt ale to absolutnie nikt nie wie lepiej. Nikt. On wie. Nikt nie wie tak jak on. To co mówił było bardzo interesujące, ale to jak to mówił odbierało mi chęć słuchania, dlatego uciekłem przed końcem spotkania i oczekiwałem dalszych części programu. 

W głównej sali, udało się zlokalizować trochę miejsca, więc wyposażony w krzesło, balansując nad przepaścią schodów, zasiadłem i słuchałem. Słuchałem i oglądałem. Oglądałem i myślałem. 

Temat slajdowisk, został wybrany bardzo trafnie, opowiadano o miejscach gdzie jest albo niebezpiecznie, albo gości wojna. 

Pierwsza prezentacja, slajdowisko pełne zdjęć, zaprezentował Bartek Piziak. Jego pokaz traktował o Irackim Kurdystanie, i o tym jak pięknym, a zarazem interesującym miejscem jest ten rejon świata. Trochę historii okraszonej humorem, oraz masa zdjęć, pobudziła gości zgromadzonych w auli, i zachęciła do uważnego słuchania. 

Kolejna prezentacja, tym razem w wersji żeńskiej, zaprezentowana została przez Anie Maciąg. Tytuł- Kobieta w Islamie, mógłby sugerować, że oto przyjdzie nam się zetknąć z historią uciśnionych kobiet w krajach arabskich. O dziwo pokaz traktował o podróży do - Iranu oraz Pakistanu pani Ani- która to wybrała się w tę podróż na rowerze, i oczywiście o kobietach. Bardzo pozytywnym aspektem prezentacji było to, że autorka zaznaczyła, że sytuacja kobiet z naszego punktu widzenia zła- nie do końca jest tak odbierana przez nie. Na zdjęciach obserwować mogliśmy zwykłe życie, zwykłych kobiet, i tylko na końcu, gdy prezentacja przeszła przez Pakistańską granicę, zrobiło się duszno i nieprzyjemnie. Ale prezentacja na plus. 

Dodam, że przed tym pokazem, jeden z prowadzących ;] poszczycił się znajomością kunsztu krotochwil i żartów, niemalże  dorównującą artyzmowi naszemu ulubionemu Karolowi  Strasburgerowi...

Oglądają telewizję 2 blondynki. Nagle jedna pyta drugiej- hej powiedz mi bo ja już sama nie wiem, mówi się Irak czy Iran?

Nim rozpoczęła się kolejna podróż, widzowie obejrzeć mogli kilka fotokastów- niestety ja w tym czasie, szukałem precelków i innych artefaktów, mogących zabić mój głód. Na szczęście zdążyłem na ostatnie dwie, wspaniałe moim skromnym zdaniem prezentacje. 

Najpierw na scenie pojawił się Bartek Tofel wraz ze swą multimedialną opowieścią wprost z Innego Afganistanu. Opowieść, o specyficznym, górskim rejonie korytarza Wachańskiego, nie brzmi zbyt obiecująco, jednak wspaniałe zdjęcia i niezapomniana lekkość przemawiania pana Tofela, skłania mnie do stwierdzenia, że była to najlepsza prezentacja tegoż popołudnia. Przemawiający potrafił obrócić w żart nawet tak prozaiczne rzeczy czy sytuacje jak przygody z osłem czy wędrownych handlarzy, oferujący klientom chińskie latarki, za grube pienią... kozy. 

Koniec końców przyszedł czas na ostatnią prezentację po której w programie zostały rzeczy mniej mnie interesujące. Ostatnim, ale na pewno nie ostatnim wśród mówców był Grzegorz Lityński. Wraz ze swą opowieścią o Sri Lance, wprowadził nastrój zadumy nad losem i czynami człowieka. Jego prezentacja, była wyciszająca, i to nie tylko za sprawą muzyki Loreeny McKennitt, ale przede wszystkim za sprawą tego w jaki sposób była prezentowana. Poprzedni mówcy, mówili wiele. Raz lepiej, raz gorzej, pan Lityński natomiast mówił mało. Kiedy jednak przemawiał, wydawało się, że oto nadał ostateczny sens obrazom pojawiającym się przed oczami widza. Prezentacja, nie posiadała najlepszych zdjęć (choć wg mnie tak) a większość z nich była przerobiona, jednak reportaż jaki został do nich przygotowany, napawał podziwem. 

Koniec prezentacji oparł się na tragicznym tsunami, które nawiedziło Sri Lankę w 2004 roku. 

A oto muzyka, jaką opatrzony był epilog prezentacji:

I jak sam autor dodał, piosenka ta, pasuje swoją warstwą tekstową idealnie, jako epilog do tragicznych wydarzeń które miały miejsce na tej malowniczej wyspie. 

Festiwal dla mnie- na plus. Pomimo małych "niesmaczków" bardzo miło spędziłem czas, a obrazy, które dane mi było zobaczyć, ciągle stają mi przed oczami. 

WiĘści...

1.Ochroniarz odciął dłoń klientowi klubu go-go

Niebezpiecznie może być w klubie "Extaza", o czy przekonać możecie się czytając artykuł. W skrócie: wczoraj w nocy w w/w klubie włączył się alarm, na miejscu zjawił się patrol policji, który zauważył, wypadających z klubu 2 ludzi. Nagle jeden z nich zamachnął się na drugiego (jak się okazało maczeta..0_o sic!) i odciął mu dłoń. Policjanci pojmali go. Przedstawił się jako ochroniarz, i tłumaczył się, że rzekoma ofiara była napastnikiem, który wszczął w klubie burdę. No tak oko za oko... aaa, to może złodziej był? Złodzieje pozbawiani byli dłoni, wedle średniowiecznego prawa, za karę, oraz by więcej grzechu nie popełniali.

Ochroniarzowi gratulujemy poczucia obowiązku, poszkodowanemu kibicujemy by przed ew. rozprawą wykurował się (lekarze maja dłoń przyszyć dziś... a może już im się to udało?).

2.Szukamy trzech fasad dla Galerii Krakowskiej

O tak, to najnowszy gorący temat gazety. Wg. dziennikarzy Gazety, GK straszy turystów oraz mieszkańców Krakowa brakiem fasady. 

Fasada – efektowna elewacja budynku, o szczególnie dużej dekoracyjności, często nawet monumentalna, spełniająca funkcje reprezentacyjne wobec całego gmachu, a przez to wyróżniająca się spośród pozostałych elewacji. Zazwyczaj jest to elewacja przednia, jednak w budynkach narożnych mogą istnieć dwie fasady, a w wolno stojących nawet trzy lub wszystkie.

Fasada, oprócz szczególnie bogatego zdobienia, może być wyposażona również w dodatkowe elementy architektoniczne, jak kolumny itp., a swoim charakterem nawiązywać do reprezentacyjnych budowli z minionych epok architektonicznych, często nawet antycznych. Może jednak przybierać także inną formę, np. posiadać charakter ultranowoczesny.

Gdyby spojrzeć dziś na GK, można by rzec,  że fasada jest- nowoczesna (lekko post industrialna), i ciekawa. Do tego jest ona całkowicie bezpieczna, bo żadna szyba nie spadnie przechodniom na głowę. O co więc tyle zamieszania? Podobno rani ona uczucia estetyczne. Wg. mnie nie mniej ranią uczuć estetycznych proponowane przez dziennikarzy rozwiązania, jak np. umieszczenie na fasadzie neonu (trochę to PRL-em pachnie), czy obsadzenie budynku bluszczem (No tak bo bluszcz jest wiecznie zielony i w zimie wygląda fantastycznie). Niemniej dyskusja na temat trwa. 

3.Krakowscy mieszczanie i ich ulubione miejsca

Pomimo, że nowy temat do dyskusji już gazeta ma, to jednak ciągle eksploruje stary. Drażliwy, prowokujący i nudny. Kto jest krakusem a kto nie i dlaczego, i gdzie Kraków jest, gdzie się spotyka?

Na te pytania odpowiedzi możecie szukać już od 2 tygodni na portalu krakowskiej gazety. Niby nic, ale gdy człowiek bliżej przyjrzy się proponowanemu tekstowi dostrzega jawną reklamę pewnych miejsc- typowych dla spotkań krakusów. 

Nieładnie, i szczerze powiedziawszy mało oryginalnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość, oddzwonię wkrótce, choć może niekoniecznie mi się uda:P


Wrzesień