niedziela, 8 sierpnia 2010

Tańczyć w jaskini przyszłości na wysokościach Krakowa

Witajcie, 

Nowe spostrzeżenia plus nowy materiał. Mieszanka owocuje radosnym gajem pełnym owoców- słodkich i soczystych. 

- O'rly?

- Taa:)

W ubiegły piątek Kraków jakby przygasł. Nie było koncertu w Awarii ni w innych nawiedzanych przeze mnie miejscach. Na rynku grała Katalońska muzyka, ale miasto, pogrążone w wieczornych pomrukach odległej burzy zdawało się zasypiać. Pomyślałem trudno, nie będzie dziś muzyki na żywo, ale oto przed oczami pojawił się news, o koncercie nie dość że intrygującym, to jeszcze odbywającym się w miejscu którego nie znałem. Można spróbować- z tą myślą udałem się w kierunku skrzyżowania ulic św. Tomasza i Jana. Szukałem chwilę klubu, ale nie znalazłem. Mocno tym faktem podłamany już miałem odpuścić, ale oto podbiegł do mnie chłopak z parasolem, i zapytał czy nie mam ochoty posłuchać fajnego koncertu w klubie obok. 

- World Trans System?

- No tak właśnie nazywa się kapela, która gra dziś. 

- Wybawicielu! Daj dwie wejściówki i pokaż gdzie znajdę tę niecną knajpę której szukam od 15 minut!

Znalazłem. 5 metrów ode mnie. Co śmieszniejsze nie zauważyłem głównej postaci WTS, stojącego w drzwiach do klubu INTRO  Simeon'a Lenoir.

Ślepyś...

Niemniej, po odnalezieniu Niezależnej, szybko udaliśmy się na miejsce by posłuchać koncertu, na który już niemało się nakręciłem. 

Słów kilka o miejscu zwanym INTRO

Klub Intro, znajduje się w tzw. "Zaułku niewiernego Tomasza" czyli we wnęce jaka znajduje się po prawej stronie skrzyżowania ul. Jana i św. Tomasza, idąc od rynku. Obok, znajdziecie knajpki takie jak Dym, Pod Dorożką czy Camelot. Laaaaansem powiewa, wiadomo bowiem, że w żniwa pod Dymem gromadzą się tłumy, po to tylko by być widzianymi. Co ciekawe w klubie Intro, nie panuje ścisk, ani nachalna atmosfera, towarzysząca sąsiadom. Jest spokojnie, delikatnie i intrygująco. Ściany w kolorze brudno- szarym pokryte są kolumnami cyfr, przypominającymi te jakie znamy z kultowego już filmu Matrix. Ale to nie wszystko. Wysokie wnętrze zostało zaaranżowane by, przynajmniej w moim mniemaniu przypominać jaskinię. Nie bójcie się, ściany nie zostały sztucznie dostrojone kamieniami czy mchem. Chodzi o wysokość, która gdzieś tam gubi się w cieniach, oraz lampy, które mnie skojarzyły się z stalaktytami, nisko zwisającymi w grupach nad stolikami.Kinkiety utrzymane  w podobnym designie podświetlono dodatkowo pomarańczowym kolorem co sprawia wrażenie że to nie kawałki zagiętej rury ale obrośnięte fluorescencyjnymi porostami wytwory skalne. Taki to nowoczesny a zarazem intrygujący wygląd ma wnętrze klubu. Dodatkowo zastosowano podział na trzy sale. Pierwsze dwie są rozdzielone jedynie poprzez ustawienie stolików i wysokich na metr przegród wyrastających z podłogi. Optycznie mamy dwie sale w rzeczywistości jedną. Znajdziecie tutaj bar i mini scenę. Po za nimi mieści się wąski korytarz, w który udało się wkomponować dodatkowe stoliki i wygodne siedziska. Całość wywiera wrażenie niby jaskini, zlokalizowanej wśród nowoczesnej techniki. Siedziska, czy raczek pseudo sofy to bardzo ważny punkt programu. Jak wiadomo, to one właśnie a nie krzesła, są najwspanialszym elementem w klubach, lecz z nieznanych przyczyn właściciele nieczęsto decydują się na ich użycie. Szczerze powiedziawszy, w okolicach rynku, można policzyć na palcach wszystkie kluby posiadające te meble na swoim wyposażeniu, a im dalej od rynku tym gorzej. Podsumowując, jeśli chcecie wybrać się do ciekawego klubu niedaleko rynku, porozmawiać czy napić się piwa możecie spokojnie iść do Intro, dodatkowo zbierzecie klika gwiazdek lansu, mając świadomość przebywania w tak bliskiej okolicy Dymu... :P

Lanssssssss ;)


Ale, ale. Wróćmy do koncertu. Troszkę się przeciągało, przeciągało, ale wreszcie w niepełnym co prawda składzie World Trans System wyszedł na scenę (w osobie wspomnianego wcześniej Simeon'a Lenoir). Muzyka, jaką zaprezentował przesycona jest rytmem, który hipnotyzuje i wciąga. Monotonnie wybijany na bębnie rytm, plus brzmienie gitary, skutecznie odcinają od świata, który gdzieś tam spoza okien spogląda na nas oczami przechodniów i turystów. Nie będe rozpisywał się o samym artyści, miast tego obejrzyjcie sobie sami bardzo fajny filmik o nim i jego projekcie.

Opiszę moje wrażenia. Muzyka, której dane mi było słuchać, jest dla Krakowskich scen egzotyczną. Ot pojawia się czasami w wykonaniu Que Pasa, ale nie widać jej na mapie nocnego Krakowa zbyt często. Dlatego koncert był dla mnie nie tylko sposobem na spędzenie czasu w piątkowy wieczór, ale i możliwością prawdziwego zrelaksowania się w przyjemnym otoczeniu. 

Całokształt naruszał nieco taniec dwóch tancerek, który nie pozwalał do końca skupić się na samym artyście i jego muzyce. Choć z drugiej strony taniec hipnotyzował dodatkowo :) Koniec końców, mogło się podobać, ale też mogło wymieść całą publiczność, której takie zmiany w jadłospisie nie pasują do ich menu. Mnie rozbawiło, i przyniosło skojarzenie z dyskotekami ameryki południowej, które działają w taki właśnie sposób, że artysta z gitarą gra na scenie, wokół niego kłębią się gibkie dziewczęta a pod nimi tańczy zgraja okolicznych ludzi mających ochotę w taki właśnie sposób się rozerwać. Oczywiście może też kojarzyć się to z legendarną telenowelą "Zbuntowany anioł" (słusznie).



Poniżej kilka klipów WTS, dla chętnych oraz adres MySpace projektu dla chętnych do zobaczenia go na żywo. Tak, tak! Wystąpią jeszcze w Krakowie, a najbliższy koncert w Hostelu Giraffe 10 sierpnia, potem 11 znów pojawią się w Intro, więc macie możliwość sprawdzenia nie tylko jak gra WTS, ale i zobaczenia klubu. 

WORLD TRANS SYSTEM NA MYSPACE



Sprawa druga, Szkieletor....

Tamta da da!

Oto zapowiedziano, że zakończył się wstępny proces projektowania a zarazem uzyskiwania (błagania) konserwatora zabytków, o zezwolenie na prace. Co prawda nie ma jeszcze zezwolenia na budowę, ale zdesperowani urzędnicy miejscy zrobią już chyba wszystko by pozbyć się elementu nieukończonego wieżowca, szpecącego miasto. Co ciekawe, jak zwykle udaje się to dopiero przed wyborami, ale o tym, że w Polsce nie ma niczego bezinteresownie, wie już chyba każdy :)

Niemniej projekt przebudowy, remontu, dokończenia- zwał jak zwał, budynku NOT, wygląda nie tylko przyjemnie dla oka, ale i bardzo profesjonalnie. Nie mamy już złotych kopuł, ani klockowatych betonowych budynków, a pojawia się przed nami eleganckie i przejrzyste w zabudowie centrum biznesu i usług, zajmujące całą powierzchnię znienawidzonej przez estetyków zabudowy miejskiej, działki przy rondzie mogilskim. Miejmy nadzieję, że projekt uda się szybko rozpocząć, i obok kampusu UEK, które zresztą też w rozbudowie, stanie budynek o elegancji jaką przedstawiają koncepcje przygotowane przez grafików. Co prawda już są tacy, którzy przypinają mu metkę staroświeckiego czy przestarzałego, ale szczerze powiedziawszy, wydaje mi się on pasować do klimatu i konserwatyzmu miasta. Poniżej kilka grafik przedstawiających nowe świecidełko miasta. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość, oddzwonię wkrótce, choć może niekoniecznie mi się uda:P


Wrzesień