czwartek, 4 marca 2010

Słowa ,słowa, słowa

Witajcie, 

Dzisiejszy dzień, przywitał mnie śniegiem. Zjadłszy śniadanie i przeciągnąwszy się parę razy z kubkiem kawy w ręku, skończyłem mój poranny rytuał i postanowiłem udać się do pobliskiego marketu budowlanego w celu zakupu uszczelek ( zepsuł mi się zlew i w sumie, wypadało by go wreszcie naprawić ). Aby stało się zadość wiośnie w moim serduchu, radośnie ubrałem lekką kurtkę, czapkę, owinąłem szyję szalikiem i ze starym plecakiem, wyszedłem z mieszkania kierując się 2 piętra niżej, gdzie parkuję rower. Rower zaparkowany przepisowo, obok kaloryfera klatkowego, wyszczerzył się do mnie radośnie czystą ramą i ochoczo pomagał mi w odpinaniu go od w/w klatkowego ogrzewacza. Pełen energii wyszedłem z klatki i nie bacząc na zimno ruszyłem w kierunku ul. Opolskiej. Niestety aura pokonała mnie, i przy okazji chodniki, czyniąc je zbyt śliskimi na cokolwiek, dlatego, zdruzgotany zrezygnować musiałem w okolicach placu Ibramowskiego. Zawróciłem w kierunku pobliskiego marketu, gdzie liczyłem na zakup taśmy uszczelniającej. Nie ma. Z katarem w nosie, zmarzniętymi dłońmi (kto by ubierał rękawiczki ) i bólem w głowie, wróciłem do mieszkania. Miałem tylko jedno pragnienie- położyć głowę tak nisko jak się tylko da. Stan ten utrzymywał się przez cały dzień, aż do teraz, będąc przyczyną nieporozumień z Niezależną, ale na szczęście po krótkiej drzemce- przeszło. Uff.

News dnia- Niezależna kupiła sobie aparat i to nie byle jaki. Przynajmniej na oko- bo dla laika takiego jak ja, tylko na oko można rzec cokolwiek- wygląda na niezłą lunetę- lufa jak w Rudym :)

Podejrzewam więc, że po okresie fascynacji trwającym przez następne 365 dni, przypomni sobie o mnie i wyciągnie mnie spod pajęczyny. Póki co ja piszę a Niezależna bawi się aparatem fotografując swoje stopy. Ot można mieć hobby. 

Wczoraj w tagach popełniłem błąd! Ale, ale wcale nie zraził mnie i postanowiłem go wykorzystać i dziś.

WiĘści...

1. Spółdzielnia: "dziecko jest żywotne". Co wolno w domu?

To nie tytuł pochodzący z PRL-owskiej teczki. To tytuł artykułu, o tym jak to Łódzka spółdzielnia na Bałutach (przypomnijmy że tam właśnie ukrywa się O.S.T.R.), opiekuję się swoimi mieszkańcami. Autorka niebezpośrednio ale jednak wytyka błędy spółdzielni, która nad wyraz interesuje się rodziną, na którą złożono skargi, za to że dzieci zachowują się głośno w mieszkaniu. W artykule zapisano więc że powierzchnia dywanów to około 80% a dzieci bujanego konika nie mają. I dalej wieszać psy na spółdzielni. Nikt jakoś nie zastanowił się, co za upierdliwi sąsiedzi mieszkają wkoło, skoro tak dramatycznie przeszkadza im normalne, zachowanie dzieci. Podejrzewam, że problem nie tkwi w wspominanym mieszkaniu a w tym piętro niżej zamieszkanym przez... ale nie będę piętnował czy oskarżał... 

2.Trzonolinowiec, zwany wisielcem

Ok, tytuł brzmi dziwnie, wiem, ale artykuł już jest bardzo fajny. Opowiada o polskiej myśli architektonicznej sprzed ho ho ho... polecam fanob brył dziwnych i rodzimych. Łowcom ciekawostek i interesujących budowli, oraz tym którzy lubią dowartościowywać swoje polskie ego, myślą techniczną sprzed 40 lat. 

3.Prostytucja - źródło dochodu polskich studentek

:) Znajomy temat? Ja mam dość kontrowersyjne podejście do niego, i niestety nie przekonują mnie historie dziewczyn przedstawione w nim. Wybaczcie, ale seks za pieniądze to seks za pieniądze- czy w różach czy w mrozie i szumie autostrady, ja nie widzę różnicy. 

Żeby nie było nie wyszukiwałem tego szczególnie. Ot samo rzuciło mi się w oczy na serwisie- www.demotywatory.pl, gdzie do przeczytania zachęcił mnie wielki baner, z treścią mniej ważną. Jest więc to temat jak widzicie wracający do mnie ciągle czy to za sprawą demotywatorów, czy wysokich obcasów.

4.Psia kupa jak państwowa własność za komuny 

Nie oszukujmy się, nie trzeba jechać do Warszawy żeby wpaść na chodniku w psią kupę. Kupa tu, kupa tam, a gdy spróbujecie zwrócić uwagę właścicielowi czworonoga na to, że twórczość jego pupila niczym różni się od tej ludzkiej, to najczęściej musicie uciekać, by nie zostać pogryzionym, pobitym czy zwyzywanym. Oczywiście uciekając, uważajcie by nie poślizgnąć się na...

Boli obraz zagrabionego klombu, o którym pisałem wczoraj, już obsr.... za przeproszeniem. Z góry na dół, bo pani nie może się schylić, za to potrafi 10 razy w ciągu dnia biegać do koleżanki, czy pana któremu nie godzi się podnieść z trawnika świeżego dzieła. 

Wstyd!



Ze zbolałą głową pozdrawia was NIezależny Recenzent Miejski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość, oddzwonię wkrótce, choć może niekoniecznie mi się uda:P


Wrzesień